Ona uratowała mi życie
Nazywam się Ewa, mam 49 lat, wyszłam z piekła, które zaczęło się po odstawieniu antydepresantów które zażywałam przez 20 lat.
W tytule ONA to moja córka (która ma teraz 12 lat) pierwszy i główny powód, dla którego nie odebrałam sobie życia. Drugi to mój mąż Eric który był moim opiekunem i konsekwentnie mnie wspierał, trzeci to informacje o zespole odstawienia leków przeciwdepresyjnych, które znalazłam na stronie Surviving Antidepressants oraz innych stronach wzajemnego wsparcia, takich jak Inner Compass Initiative Laury Delano.
Historie ludzi, którzy zwycięsko przeszli przez zespół odstawienia leków, który jest morderczą drogą dla niektórych i który może trwać lata, a nie 3 tygodnie jak błędnie informuje nas producent tego lekarstwa oraz lekarze, którzy swoją wiedzę opierają na informacjach od producenta tychże lekarstw.
W lutym 2018 roku z dnia na dzień odstawiłam 60 mg Cymbalta (w grudniu 2017 roku skończyłam 44 lata) prawie natychmiast znalazłam się w odmiennym stanie świadomości (medyczna terminologia to mania). Zaczęłam doświadczać „doświadczenia poza ciałem” (out of body experiences) i wizji (nie halucynacji). W jednej z wizji widziałam traumę mojej matki, o której wcześniej nie wiedziałam. Byłam jak w transie, pełna euforii, nie potrzebowałam wiele snu, miałam biegunkę, która trwała prawie miesiąc, metalowy posmak w ustach, elektryczne wyładowania w mózgu (brain zaps), nie mogłam jeść mięsa ani też innych produktów spożywczych, które nigdy przedtem nie sprawiały mi problemu. Funkcjonowałam, ale w inny sposób. Ktoś, kto wcześniej mnie nie znał, nie zauważyłby mojej odmienności, jednak znajomi wyczuwali moją inność. Stan euforii bardzo stopniowo opadał, trwało to 8 miesięcy i pewnego dnia stało się dla mnie jasne, że byłam bardzo inna w tych ostatnich miesiącach. Miałam tę świadomość podczas trwania tego stanu, ale nie bałam się tego. Teraz przyszedł strach. Co do jasnej cholery się ze mną działo? Zaczęłam też odczuwać wibracje wewnętrzne (chaos na poziomie komórkowym). Myślałam, że to stan lękowy, ja jednak nigdy nie cierpiałam na stany lękowe, ani przed zażywaniem antydepresantów, ani w trakcie ich zażywania.
Pod koniec sierpnia 2018 roku po konsultacji z lekarzem z powrotem zaczęłam zażywać 60 mg Cymbalta oraz 0.5 mg Ativan (pierwszy raz miałam przepisany lek uspokajający z grupy benzodiazepiny). Miałam go brać dwa razy dziennie lub częściej w razie potrzeby. Dwa tygodnie później zaczęłam doświadczać myśli samobójczych, których nie miałam nigdy wcześniej. Co dwa miesiące byłam hospitalizowana, przepisywano mi nowe antydepresantów, przez cały czas brałam Ativan. Stan mojego zdrowia psychicznego i fizycznego drastycznie się pogarszał. Wrota piekła otwarły się szeroko i pochłaniały mnie coraz głębiej w swoich czeluściach. Cierpienie, którego nie znałam ani też nie wiedziałam o jego istnieniu stało się moją nieustanną egzystencją.
W styczniu 2019 roku moja diagnoza została zmieniona z depresji na depresję lekooporną. Za zgodą mojego lekarza prowadzącego miałam 6 dożylnych infuzji Ketamine (nowatorska i bardzo droga terapia nie refundowana przez ubezpieczenie) która pomogła mi zejść w kolejny poziom piekła Dantego.
Ostatnią propozycją systemu psychiatrii była terapia elektrowstrząsowa (ECT Electroconvulsive therapy). W sumie miałam 8 sesji (sześć na oddziale i dwie jako pacjent dochodzący). Po ostatniej sesji elektrowstrząsów idąc korytarzem szpitala usłyszałam szept własnej duszy „Ewa musisz znaleźć swoją drogę, jeżeli zostaniesz w Systemie, nie będzie powrotu”. W tym czasie byłam skorupą dawnej siebie, zaledwie cieniem człowieka. Po przebudzeniu z ostatniego elektrowstrząsu musiałam zgadywać który rok jest obecnie, co mi się udało, jednak prezydentem Stanów Zjednoczonych w 2019 roku nadal był Obama. Po powrocie do domu w internecie znalazłam stronę Surviving Antydeprepresants i tak poszukiwania mojej własnej drogi z tego piekła zostały rozpoczęte.
W tym okresie byłam na lekach Zoloft i Ativan. Podjęłam decyzję odstawienia psychotropów w przeciągu dwóch miesięcy i tak w maju 2019 roku zaczęło się moje życie bez psychotropów. Poziom cierpienia zwiększył się bardzo i trwał tak niezmiennie przez dwa lata. Nie miałam okien (okna to czas prawie całkowitego lub znacznego polepszenia, który może trwać od kilku godzin do dni, termin ten powstał w grupach wsparcia).
Miałam silną bezsenność, spalam 2, 3 lub zero godzin, silna anhedonia, silna derealizacja, silna depersonalizacja, akatyzja (która na szczęście trwała tylko 2 dni), paranoja, natrętne myśli, myśli i porywy samobójcze, egzystencjonalny bezsens, utrata pamięci, zaburzenia poznawcze, kompletna utrata apetytu i smaku, układ trawienny rozwalony na poziomie komórkowym, skręt i palenie/pieczenie jelit, zmuszałam się do zjedzenia dwóch kęsów, nie myłam się tygodniami z wyjątkiem czasu kiedy miałam okres.
Żyłam w stanie nieustannego przerażenia. Nie myłam zębów (wynik 3 korony i jedno leczenie kanałowe), cierpiałam na wrażliwość na światło (słoneczne letnie dni mnie torturowały), wrażliwość na dźwięki (bardzo lubię muzykę, jednak w tym stanie była ona narzędziem tortur), całe moje ciało było jak z bardzo twardego drewna. Skoki adrenaliny jak toksyczne fale przepływały przez moje ciało, agorafobia (2 lata spędziłam w izolacji mojej sypialni w łóżku), apatia, dezorientacja, napady płaczu, które były bardziej wyciem zaszczutego zwierzęcia, którym się wtedy czułam. Wewnętrzne wibracje, letarg, kompletna utrata libido, podczas mojego krótkiego snu koszmarne sny. Tinnitus (szum/pisk w uszach był umiarkowany i trwał około roku).
Trzeciego stycznia 2020 roku napisałam „jedyne czego chce to być matką i żoną! Bardzo kocham Chloe i Erica”. Kiedy to pisałam miałam wszystkie symptomy wymienione powyżej (oprócz akatyzji).
Tutaj chcę dodać, że podczas mojego stanu odmiennej świadomości (manii) w kwietniu 2018 roku miałam operacje plastyczną podniesienia piersi (która była umówiona w 2017 roku). Dzień po operacji idąc po schodach usłyszałam jak mówię: „To nie jest normalne, żeby ciąć zdrowe ciało”. Ta procedura akceptowana, a nawet chwalona przez nasze chore społeczeństwo, jest formą samookaleczenia, żeby zapewnić sobie miłość i aprobatę innych. Kryje się za tym ogromny ból.
Po operacji wywiązała się infekcja, nie obyło się bez silnych antybiotyków, które dodatkowo wyniszczyły i tak już bardzo zaburzoną mikroflorę jelitową.
Dzisiaj jest 15 grudnia 2022 roku, zasiadam do pisania drugiej części mojej historii. Zachwycam się pięknem tego zimowego wieczoru, rześkim zimnem, które panuje na zewnątrz i rozkosznym ciepłem, które wypełnia mój dom i moje serce. Słucham ścieżki dźwiękowej z filmu „Gladiator” (jednego z moich ulubionych). W tym filmie jest wiele bitew na śmierć i życie, uważam, że to odpowiedni ton do mojej historii.
Więc co zrobiłam i jak zwyciężyłam moją bitwę na śmierć i życie?
Kiedy poznałam prawdę o antydepresantach (i wszystkich psychotropach), byłam zbulwersowana do szpiku kości, wściekła, rozgniewana! Chciałam zemsty za wszystkie kłamstwa (chemiczna nierównowaga to jedno z nich), którymi byłam karmiona 20 lat odurzenia.
Nie zrozum mnie źle. Funkcjonowałam świetnie i moje życie było całkiem szczęśliwe, ale nie miałam dostępu do wszystkich moich emocji i uczuć, bo na antydepresantach jest to po prostu niemożliwe. Zostałam obrabowana z głębi i niuansów odczuwania mojego życia wewnętrznego, a także życia mnie otaczającego, gdyż jedno z drugim jest nierozerwalne połączone i to drugie jest odzwierciedleniem tego pierwszego. Ja nigdy nie udzieliłam na to zgody. Zgodziłam się na „chemiczną nierównowagę” i na to, że antydepresant jest jak insulina dla cukrzyka. Jedno i drugie to kłamstwo!
Nie miałam też zielonego pojęcia, że antydepresanty doprowadzą mnie do krainy nędzy i rozpaczy. Droga oparta na kłamstwach zawsze tam prowadzi. Przez lata jak mantrę miałam powtarzane przez moich lekarzy, że antydepresanty są bezpieczne i nie uzależniają. Teraz wiem, że to jest kłamstwo!
Wyjście z tego piekła i życie pełnią życia to jest moja zemsta. Znalezienie i stawienie czoła prawdzie było moją drogą. Prawda w odwrotności do kłamstw prowadzi do zdrowia i spokoju ducha.
Przeczytałam wiele książek, wysłuchałam tysiące filmów na YouTube w tematyce, która była częścią mojej drogi: lekarstwa psychotropowe, koncern farmaceutyczny, proces zatwierdzania leków przez FDA (Agencję do Spraw Żywności i Leków), kto sponsoruje wybory prezydenckie/rządowe, odmienne stany świadomości, kryzysy duchowe (Spiritual Emergencies – Stanislav Groff), poziomy świadomości, epigenetyka, trauma międzypokoleniowa, wykorzystywanie seksualne.
Oto niektóre książki, które przeczytałam: „Anatomy Of An Epidemic” Robert Whitaker, „A Profession Without Reason” Bruce E Levine, „The Myth Of Mental Illness” Thomas Szasz, „Suicide Prohibition” Thomas Szasz, „Sex By Prescription” Thomas Szasz”, „It Didn’t Start With You” Mark Wolynn, „The Myth Of Normal” Gabor Mate, „When The Body Says No” Gabor Mate, „The Body Keeps The Score” Bessel Van Der Kolk, „Waking The Tiger: Healing Trauma” Peter A Levine, „They Say You You’re Crazy” Paula J Caplan, „The Biology Of Belief” Bruce H Lipton, „Realms Of The Human Unconscious” Stanislav Groff, „Miss America By Day” Marilyn Van Derbur, „The Zyprexa Papers” Jim Gottstein, „Power Vs Force” David R Hawkins, „Brave New World” Aldous Huxley, „The Doors Of Perception” Aldous Huxley, „Animal Farm” George Orwell, „1984” George Orwell, “After The Ecstasy, The Laundry” Jack Kornfield, “Recovery And Renewal” Baylissa Frederick, “Death Grip: A Climber’s Escape From Benzo Madness” Matt Samet, „Breaking Open-Finding A Way Through Spiritual Emergency” Jules Evans I Tim Read.
Oto lista wybranych osób/kanałów których rozmów słuchałam na YouTube: Joanna Moncrieff, Peter Breggin, Peter Gotzsche, Laura Delano, Will Hall, Geraldine Burns, Mark Horowitz, Vera Sharav, Daniel Mackler, Daniel B Fisher, Charles Eisenstein, Bruce H. Lipton, Gregg Braden, Medicating Normal, Mad in America.
Mój wewnętrzny kompas, który był zardzewiały i rozkalibrowany, zaczął wracać do równowagi. Było to bardzo subtelne uczucie, a raczej migawki uczucia spokoju w samym środku szalejącej bitwy. Dzięki temu wiedziałam, że jestem na właściwej drodze i po raz pierwszy w życiu kompletnie zaufałam sobie.
Przyszło lato 2021 i chociaż spałam trochę lepiej, mój stan ogólny niewiele się zmienił. Czułam się zamrożona a szczególnie mój układ trawienny, tak jakby ukrywało się tam coś złowrogiego. Po dokładnym przestudiowaniu dostępnej wiedzy na temat psylocybiny, rozpatrzenia za i przeciw, zdecydowałam się na cztery sesje z tą naturalną substancją.
Zanim jednak przejdę do tej części muszę wrócić do historii mojej matki. Moja mama popełniła samobójstwo w wieku 44 lat, ja miałam wtedy 16 lat. W ciągu ostatnich dwóch lat swojego życia była hospitalizowana 8 razy, cały czas była pod opieką lekarską i przyjmowała leki psychotropowe.
Jak już wspomniałam wcześniej, ja miałam 44 lata, kiedy zaczęła się moja piekielna odyseja, nie jest to zbiegiem okoliczności. Mark Wolynn pięknie to tłumaczy w swojej książce „Nie zaczęło się od ciebie” (miałam z nim jedną zoom sesje, gdyż chciałam porozmawiać z człowiekiem, który tak dogłębnie rozumie traumę międzypokoleniową).
Podczas mojego stanu odmiennej świadomości na początku roku 2018 napisałam list do dyrektora szpitala psychiatrycznego w Krakowie z prośbą o udostępnienie mi historii choroby mojej matki. Dostałam pozytywną odpowiedz i już w kwietniu 2018 roku osobiście odebrałam wszystkie dokumenty. Zrobiłam to dlatego, że w jednym z moich doświadczeń poza ciałem miałam wizje mojej matki wykorzystywanej seksualnie przez jej ojca (mojego dziadka). Moje ciało czuło ogromną przyjemność seksualną. To właśnie ta część prawie mnie zabiła, byłam pochłonięta poczuciem winy i wstydu. W moim przekonaniu nie było człowieka na ziemi, który był bardziej obrzydliwy niż ja sama. Przeklęłam dzień, w którym się urodziłam i przeklęłam moją matkę za to, że mnie urodziła, bo jej ból czułam w każdym atomie mojego ciała. Jej trauma była głęboko we mnie zakodowana. Nie mogłam zaprzeczyć, że tak się stało, wyprzeć tego z umysłu. Musiałam stawić temu czoła. Teraz kocham moją matkę bardziej niż kiedykolwiek przedtem, czuję się z nią powiązana więzią, która jest głęboka i intymna. Ona teraz żyje we mnie i ja jestem głosem, którego ona nigdy nie miała.
W sierpniu 2021 roku pojechałam do stanu Oregon (w podróży towarzyszyła mi córka mojego męża, gdyż nie byłam wstanie sama podróżować), aby mieć sesje z psylocybiną. Mój kuzyn Mark hoduje ten rodzaj grzybów, a także prowadzi sesje terapeutyczne. Miałam do niego pełne zaufanie, poprosiłam go tylko o jedno: „Obiecaj mi, że cokolwiek się stanie, nie zabierzesz mnie do szpitala psychiatrycznego”. Miałam tylko jedną intencję. Chciałam i byłam gotowa poczuć cokolwiek potrzebowałam poczuć, niezależnie jak bardzo bolesne i ciężkie by to nie było. Miałam cztery bardzo intensywne sesje, każda z nich była bardzo wymowna i emocjonalnie bolesna, ale tym razem czułam ten ból pierwotny w jego zalążku. To był kluczowy moment na mojej drodze zdrowienia, poczułam się jakby mnie rozmroziło, teraz zaczynałam odczuwać pozytywne emocje, a także używać mózgu do zwyczajnych czynności dnia codziennego, takich jak jak mycie się, sprzątanie domu, gotowanie. To był bardzo stopniowy proces, ale posuwałam się do przodu. Nie mówię o tym, żeby doradzać stosowanie psylocybiny, po prostu opowiadam wam moją historie.
Końcem sierpnia tego roku w piękny letni dzień poczułam, że znowu żyję, połączona z moim wnętrzem, z ludźmi, z naturą, z otaczającym mnie światem, znowu jestem jego częścią. W końcu wyszłam z tej bitwy zwycięsko, mocniejsza niż myślałam, że jestem. Co zostawiłam na piekielnym polu bitwy to części mojej osobowości, które były we mnie, aby chronić mnie przed pierwotnym bólem i maski, które nieświadomie nosiłam. Maski te jednak krępowały moją istotę w każdym aspekcie mojego życia: emocjonalnie, fizycznie, duchowo, seksualnie, kreatywnie… Jestem wolna bardziej niż kiedykolwiek przedtem, kocham głębiej, śmieję się łatwiej i częściej, mam większe poczucie humoru, nie biorę siebie ani innych tak poważnie jak kiedyś. Nikt nie jest wyżej mnie ani też nikt nie jest niżej mnie, kłaniam się boskiej naturze, która jest w każdym człowieku.
„Kiedy kompletnie stracisz poczucie tożsamości, więzy tysiąca łańcuchów znikną. Zatrać się całkowicie, powróć do korzeni korzenia twojej duszy.” Rumi
Dziękuje mojej Najdroższej Iskierce Chloe , bycie twoja mamą jest dla mnie przywilejem, dziękuje, że mnie wybrałaś.
Z głębi mojego serca dziękuje mojemu mężowi Ericowi za opiekę jaką mnie obdarzył, odpowiadanie na te same pytania milion razy w kółko, moje pytania: „Czy ja wyzdrowieje? Czy ja zwariowałam? Czy ja kompletnie postradałam zmysły?” Jego odpowiedzi „Tak, wyzdrowiejesz, nie zwariowałaś, nie postradałaś zmysłów.”
Eric, bez twojej pomocy nie przeżyłabym tego procesu.
Dziękuję mojej matce Ludwinie, która pomimo swoich głębokich ran była najwspanialszą matką, jaką mogła być. Kocham Cię Mamuś.
Dziękuję mojemu ojcu Janowi, również z jego drogi życiowej czerpałam inspiracje, aby iść dalej. Kochom Wos Tato.
Głębokie podziękowania dla Altostrata i każdemu kto pomaga przy obsłudze strony Surviving Antydepresants. Informacje, które tu otrzymałam były kluczowym elementem mojego procesu zdrowienia. Dziękuję z głębi mojego serca.
Dziękuję wszystkim, którzy podzielili się swoimi historiami sukcesu, przeczytałam wszystkie przynajmniej dwa razy.
Dziękuję mojemu kuzynowi Markowi i jego partnerce Chelsea, jesteście wspaniali.
Dziękuję autorom książek, które wymieniłam powyżej, oraz uczestnikom rozmów, których słuchałam na Youtube.
Dziękuję mojej drogiej koleżance Kindze, którą poznałam w maju 2022 roku i która wniosła tak wiele do mojego życia. Ona nadal walczy, wygrasz tę bitwę…kocham Cię.
Dziękuję mojej koleżance Nicki, która rozśmieszyła mnie do łez (pierwszy raz od lat znowu się śmiałam). Kocham Cię.
Dziękuję Briana i Kevin. Dziękuję Alex i Emily. Dziękuję Diane i Michelle, Ed, John, Dave i Debbie, Jon i Renee, Mark i Holly.
Dziękuję mojemu bliźniakowi Adamowi i jego żonie Reni.
Dziękuję mojemu rodzeństwu. Dziękuję bratu Januszowi i Soni.
Dziękuję moim koleżankom Kinga W, Agnieszka K, Ania S, Patrycja M, Eva D, Renia J.
Dziękuję wszystkim którzy dotknęli mojego życia.