Skutek uboczny śmierć
Droga Pani Beato,
Zacznę od tego , że nic nie dzieje się bez przyczyny 🙂 …. i tak też było z Pani wystąpieniem na temat depresji. Był to drugi dzień po moim przeczytaniu, a właściwie wchłonięciu , książki Johna Virapena ,,Skutek uboczny śmierć”. Trwałam w napięciu, zafascynowaniu, że ktoś ukazał mi PRAWDĘ, że moje odczucia były dobre co do leków, ich produkcji, badań – szczególnie jeśli chodzi o leki przeciwdepresyjne, przecież czułam to przez długie lata mojej pracy w aptece. I tu w całym tym pozytywnym uczuciu dołączył Pani film!! To nie mógł być zbieg okoliczności!! Byłam tak szczęśliwa, że i Pani ukazuje w końcu PRAWDĘ.
Książki o której piszę mąż nie zdążył mi nawet wydrukować, pochłonęłam ją na telefonie w pdf-ie. Jest jedna z tych, której praktycznie nie da się kupić, a jeśli nawet się pojawi jakiś egzemplarz na Vinted , czy OlX , cena powala. Kiedy siostra przesłała mi informacje jaki hejt został wylany na Panią, wiedziałam, byłam pewna (!), że to o czym Pani mówiła , to , co przeczytałam u Johna Virapena i to, co czułam za każdym razem sprzedając te leki….było PRAWDĄ!!
Z zawodu jestem technikiem farmaceutycznym. Nie wróciłam do zawodu. Dlaczego? To sprawa sumienia… Widziałam wiele nieprawidłowości, a przede wszystkim czułam i czuję nadal, że ludzie są oszukiwani, zapisuje im się leki, które teoretycznie na coś pomagają, ale „produkują” przy okazji inne choroby i tak kółko się kręci.
Na przykładzie antydepresantów… kiedy w dane dni tygodnia przyjmowała lekarz psychiatra w naszej okolicy, proszę mi wierzyć, pacjenci którzy realizowali recepty czy mieli 15, 18 , 35, czy 60 lat, mieli zapisywane te same leki. To był dla mnie pierwszy znak zapytania: czy wszyscy mają depresję? Koleżanka teoretycznie chorująca na depresję w moim wieku nigdy z tych leków nie wychodziła, latami „leczona” i niewyleczona do dziś – „super pacjent” dla systemu.
Inna sprawa – nagle z hurtowni przychodził karton leku, którego z koleżankami nie znałyśmy, nikt go nie przepisywał. Cały ten karton leżał 2 – 3 tygodnie. Potem pojawiał się przedstawiciel firmy produkującej ten lek u nas w aptece i u lekarzy z okolicy. Nagle zaczął schodzić jak świeże bułeczki. Najlepsza cena tylko u nas, tak byli informowani pacjenci. Nie muszę chyba opisywać całej tej procedury :-)) Mogłabym tak pisać i pisać przykłady, powiązania różnych leków, z różnych grup i tych na receptę i tych wydawanych bez recepty.
Uczono mnie te kilkanaście lat temu, że farmaceuta to zawód zaufania publicznego, że należę do „służby zdrowia”, że istnieje coś takiego jak etyka zawodowa. Czar prysł, zawód który kochałam, stał się dla mnie bezużyteczny. Apteka stała się marketem. Pozostały tylko piękne białe fartuszki, niestety zawsze z logiem kolejnej firmy farmaceutycznej. Nie potrafię sprzedać czegokolwiek, w czego działanie mam wątpliwości. Dziś wątpliwości mam w 80% tego co na półkach apteki.
Pani Beato miało być kilka słów, a rozpędziłam się jak..:-) Chciałam tylko przesłać Pani słowa wsparcia i podziękować za to, co było , jest i zapewne będzie Pani udziałem.Dziękuję i ściskam wirtualnie:-)
Anna
Polecam obejrzeć wystąpienie Johna Virapena: